Neolamprologus multifasciatus – wielki budowniczy

 

Jacek Ekstowicz CMyK

Nie wiem kiedy usłyszałem słowo muszlowiec, może to było 3 lata temu. Dotarła do mnie ta nazwa oraz strzępy informacji, Tanganika, piasek muszle. Z uwagi na to, że posiadałem zbiornik z biotopem Ameryki Południowej nie za bardzo zainteresował mnie ten gatunek. Z biegiem czasu stwierdziłem, że czas pokusić się na zmianę biotopu. Wybrałem Tanganikę. Ale zanim to nastąpiło przypomniałem sobie tę nazwę: muszlowiec.

Zawitałem do zaprzyjaźnionego sklepu w celu zebrania informacji co to za ryba i jakie ma wymagania. Dowiedziałem się, że w handlu najczęściej występujący muszlowiec to  –N. brewis. Dostałem także informację, że do jednych z ciekawszych muszlowców zalicza się N. multifasciatus. Zaraz przystąpiłem do szukanie wszelkich informacji w necie. Zebrane materiały spowodowały, że wybrałem ten gatunek.

Zanim jednak przystąpiłem do zmiany biotopu postanowiłem poeksperymentować z muszlowcami. Z uwagi na niewielkie wymagania co do wielkości zbiornika, zakupiłem 50 litrowy baniak, zasypałem piaskiem, wrzuciłem parę wapieni i piaskowców oraz muszle po winniczkach i ampulariach. Teraz zbiornik zalany filtrowany filtrem przelewowym Aquaclear czekał i dojrzewał przez 1,5 miesiąca (Ph 7,8, temp. 25 C) a ja szukałem moich multifasciatusów. Miałem szczęście okazało się, że Trójmiasto jest „zagłębiem” tych ryb. Bez problemów zakupiłem 11 sztuk multifasciatusów u hodowcy i z workiem „pod pachą” powróciłem do domu.

Akwarium oglądane przez taki długi okres puste nareszcie znalazło lokatorów. Po wpuszczeniu ryb czekałem przez 2 godziny zanim ujrzałem jakieś ruchy w zbiorniku. Trochę się zdenerwowałem myśląc że są nieodpowiednie parametry i moja przygoda z Tanganiką zakończy się fiaskiem. Ale nie, gdy multi odzyskały spokój po podróży zaczęły zwiedzać terytorium i zajmować muszle. Muszlowce były jeszcze podrostkami więc nie miały jeszcze pasów tylko jednolite ubarwienie pomagające skryć się wśród piasku i muszli. Po kilku dniach krajobraz w zbiorniku zmienił się nie do poznania. Wygładzone dno z piasku stało się nierówne pełne kraterów, a muszle porozrzucane po całym dnie zostały podzielone na 4 skupiska i zsunięte razem w dna wykopów zrobionych przez moich podopiecznych. Muszlowce podkopując muszle z jednej strony powodowały że staczały się one w miejsce, które sobie upatrzyły. Właściwie krajobraz w akwarium zmieniał się codziennie.

Dlatego właśnie wybrałem ten gatunek, kiedyś myślałem że największym kopaczem jest kret a tu taka niespodzianka mały multifasciatus przekopie całe akwarium aby dopchać muszlę na upatrzone miejsce.

Pewnego dnia budząc się spostrzegłem, że przednia ściana zbiornika zarzucona jest piaskiem na ¼ wysokości, pewnie miały dosyć obserwacji dając mi znać – chcemy mieć trochę intymności. Mijały miesiące muszlowce wybarwiły się dokarmiane artemią oraz cyklopem, zaczęły się pierwsze poważne walki o terytoria wśród samców. W 50 litrowym zbiorniku powstały 2 haremy składające się z 2 dominujących samców które dobrały sobie po 2 samice, a także po 1 samcu, którego tolerowały jako pomoc przy pracach konserwacyjno- budowniczych oraz w celach obronnych. Reszta samców została zepchnięta na obrzeża terytorium. System korytarzy i tuneli wśród muszli stawał się coraz bardziej rozbudowany. Zauważyłem ze samce zawsze stoją jakby na straży wisząc wyżej niż samiczki nad swoim terytorium, gdy samica zapędzi się na poziom samca zostaje natychmiast pogoniona na dół. Samiczki zajmowały się pilnowaniem by tunele były drożne i usuwały wszelkie śmieci z obrębu terytorium. Gdy sobie nie dawały rady, do pomocy przystępował samiec, który najpierw napuszał się przed sąsiadującym rywalem a następnie pikował w dół w celu usunięcia większego kamyka. Rywalizacja o teren występowała także między samicami, które miały także wydzielone rewiry na terytorium jednego samca. Często dochodziło do starć między samicami jeżeli któraś zapędziła się na teren drugiej.

Minęło 3 miesiące, po których byłem gotowy do zmiany biotopu w 240 litrowym zbiorniku. Po starej obsadzie zostawiłem jedynie otocinklusy oraz zbrojniki. Pomimo panujących opinii, że biotop ten powinien mieć okrojoną liczbę roślin ja postanowiłem jedynie przerzedzić te rośliny, które miałem. Wyjąłem jedynie korzenie zastępując je skałami z piaskowca, wapienia oraz lawy. Po ustabilizowaniu zbiornika (Ph 8, temp 25 C) pierwsze zawitały tam moje muszlowce, które z 50 litrów dostały do dyspozycji nieco większą powierzchnię dna. Niestety do dzisiaj żałuję, że nie zmieniłem podłoża na piaskowe zostawiając żwir oraz grys bazaltowy. Przez takie podłoże już nie mogłem obserwować wspaniałych wyczynów architektonicznych moich podopiecznych. Temperaturę w akwarium ustaliłem na poziomie 25 C a filtracją zajął się Eheim 2226, co tydzień wymieniam 1/3 wody, której specjalnie nie przygotowuję, żadnymi uzdatniaczami, jedynie dodaje odrobinę nawozu dla roślin.

Następnymi mieszkańcami zostały leptosomy utinta fluoroscent w ilości 14 sztuk a za tydzień do zbiornika zawitały tropheusy duboisy w ilości 11 sztuk. Wreszcie mogłem zaobserwować zachowania muszlowców w obecności innych gatunków. Samce po obraniu nowych terytoriów starały się wraz z samiczkami pokazać kto tu jest górą i do kogo dany obszar należy. Walczyły więc o swoje z leptosomami oraz tropheusami i wygrały tę walkę. Obecnie jedynie zadziorny samiec duboisy czasami pogoni samce multifasciatusów. Ale za chwilę wszystko wraca do normy.

W 2 miesiącu urzędowania muszlowców w nowym zbiorniku pojawiły się moje pierwsze maluchy i to od razu w większej ilości. Naliczyłem ich w obu gniazdach około 40 sztuk. Natychmiast przystąpiłem do karmienia mrożonym cyklopem oraz sproszkowanym pokarmem ze spiruliną firmy Tropical. Bardzo użyteczna do tego była strzykawka 10 ml oraz zbiorniczek do kału dostępny w aptekach a mający przydatną łyżeczkę do dozowania proszku. Pokarm odmierzałem a następnie zalewałem wodą i podawałem strzykawką w miejsca gdzie narybek przebywał. Niestety zauważyłem coraz mniejszą liczbę młodych muszlowców odkrywając, że natura jest bezwzględna. Były one zjadane przez leptosomy i z każdego miotu przezywało jedynie 2-3 sztuki. Postanowiłem zmienić coś w tym kierunku i z racji tego że multi nie miały możliwości kopać w żwirze swoich korytarzy przeniosłem muszle wraz z ich mieszkańcami w zarośla sagitarii oraz cryptokoryn. Jak się okazało znalazły tam wspaniałą kryjówkę.

W międzyczasie uparci kawalerowie tak długo krążyli wokół terytoriów samców, że korzystając z nieuwagi samca, który bronił obszaru przed zakusami leptosom odbił mu samiczkę. Powstały następne dwie pary, które założyły swoje rodziny. Na dzień dzisiejszy są 4 stałe pary, które co 3 tygodnie mają młode oraz dorastająca młodzież już się wybarwiająca, która często zmienia swoją przynależność klanową i jest chętnie przygarniana przez każdą z 4 rodzin. Odbywa się wtedy jedynie krótka utarczka o dostęp do muszli. Młodzieży jest około 30 sztuk, maluchów w różnym wieku jest około 130 sztuk.

Wspaniale to wygląda jak przy posiłku znad cryptokoryn unosi się chmara przecinków. Nie zaobserwowałem żeby jakieś osobniki multifasciatus atakowały lub zjadały młode nawet jeżeli te przypadkowo wejdą na obce terytorium. Zdarza się, że młlode celowo przechodzą do innej rodziny widząc w tym widocznie większe szanse na przetrwanie w większej grupie.

Posiadam jeszcze dwa zbiorniki oba z muszlowcami Neolamprologus similis; jeden 25 litrów z 2 dorosłymi parami oraz stare 50 litrów z 30 sztukami dorastającej młodzieży. Nie doczekałem się jeszcze potomstwa od tego gatunku, ale sądzę, że to kwestia tygodni.

50 litrowy zbiornik wyniosłem do pracy aby mieć kawałek Tanganiki także tam. Gorąco polecam te dwa gatunki muszlowców stwarzając im odpowiednie warunki możemy je trzymać nawet w 30 l zbiorniku a dostarczą nam niezapomnianych wrażeń, a i nie zapominajcie o piasku.

Jacek Ekstowicz CMyK

Ps. Dziękuję Maji Prusińskiej za wspaniałe similisy, których tak długo poszukiwałem.