Bezkompromisowość – o naskalniku wężogłowym

Bezkompromisowość – o naskalniku wężogłowym
Michał Pręgowski
Artykuł został pierwotnie opublikowany na Serwisie Tanganikańskim
Opublikowany tutaj za zgodą autora

 

Julidochromis transcriptus, znany w Polsce jako naskalnik wężogłowy, jest jednym z tych przedstawicieli fauny tanganikańskiej, którzy zadomowili się w naszych akwariach długi czas temu. Ten najmniejszy obok J. ornatus naskalnik, cieszy się niesłabnącą popularnością ze względu na swój niebanalny wygląd, relatywną łatwość, z jaką przystępuje do tarła, oraz właśnie niewielkie rozmiary.

transcriptus1
Julidochromis transcriptus

Naskalnik wężogłowy pojawił się w moim akwarium, o ile dobrze pamiętam, wiosną 1999 roku. Był to jeden z pierwszych gatunków z Tanganiki, które zagościły w moim domu, a także pierwszy, który udało mi się rozmnożyć. Ryby (5 sztuk) przywiozłem od zaprzyjaźnionego akwarysty – Sławka Różyckiego. Sławek dochował się wielu pokoleń młodych od swojej dobranej pary i po przyjacielsku mnie obdarował.

Naskalniki od razu trafiły do dużego, jak na ich potrzeby, zbiornika, tj. 160-litrowego. Mieszkały tam początkowo z pięcioma sztukami A. calvus, później zaś ze stadem trofeusów (T. sp. black Bemba ). W momencie wpuszczenia do akwarium miały około 2,5-3 cm długości. Rosły, co charakterystyczne dla ryb o wylęgu otwartym, dość wolno. Po kilku miesiącach urosły o mniej więcej centymetr i zaczęły dobierać się w pary. Uściślając: początkowo dobrała się jedna para, która zajęła dla siebie najlepszy rewir, przepędzając z niego pobratymców. Jak się okazało, już wkrótce mogłem cieszyć się z pierwszego przychówku! Dostrzeżenie wyklutego narybku okazało się jednak nie lada sztuką – nowo narodzony naskalnik wężogłowy jest mniejszy, niż główka solidnej szpilki… Radosną nowinę wywnioskowałem najpierw po zachowaniu pary; dopiero długo potem, po kilkunastu dniach, udało mi się zobaczyć przychówek.

To, że Julidochromis transcriptus łatwo dobiera się w pary i mnoży, nie znaczy jeszcze, że jest rybą bezproblemową. Niestety – potrafi przysporzyć wielu przykrości. Naskalnik wężogłowy wykazuje bardzo dużą agresję wewnątrzgatunkową. Do momentu dobrania się pary, w akwarium można trzymać kilka sztuk podobnej wielkości i nie będą one sprawiać sobie nawzajem problemów. Wszystko jednak zmieni się radykalnie, gdy wyodrębni się para i zajmie swój rewir. Przyszli rodzice stają się bardzo uporczywi w przeganianiu konkurencji. Pogonie za intruzami są prowadzone tak konsekwentnie i długo, że intruzi najczęściej giną, zamęczeni nieustającym prześladowaniem.

Naskalniki należą niestety do ryb bardzo zwinnych… Wielokrotnie usiłowałem wyłowić z akwarium najbardziej maltretowanego osobnika, jednak ten zawsze ratował się ucieczką w najmniej dostępny zakamarek akwarium. Chwilę później był stamtąd bezpardonowo przeganiany, jednak na czas obecności siatki w akwarium milkły wszelkie spory. Ponieważ rozebranie misternie ułożonych konstrukcji skalnych nie wchodziło w grę (trofeusy), niechęć do siatki zakończyła się dla owego osobnika tragicznie.

Planując zakup J.transcriptus musimy wiedzieć, iż dymorfizm płciowy tych ryb jest bardzo nieznaczny. Rozróżnienie płci przed dobraniem się pary graniczy z cudem! Generalnie większe są samce, ale i tu zdarzają się niespodzianki… Z tego względu nieunikniony jest zakup kilku sztuk, z których zostawimy sobie jedną parę (chyba, że mamy więcej akwariów i możemy tam przenieść pozostałe ryby).

Reasumując: przed zakupieniem transcriptusów trzeba pamiętać, że docelowo w akwarium uda nam się utrzymać tylko jedną dorosłą parę i jej narybek. Nie zmieni tego wielkość zbiornika – tej samej zasady należy trzymać się dla akwarium 100- i 240-litrowego; jedyna różnica między tymi zbiornikami jest taka, że w akwarium większym prześladowane ryby będą miały większe możliwości ucieczki. Odstępstwa od reguły „jedna para na akwarium” zapewne się zdarzają, ale nie wolno zakładać, że i nam się taki wyjątek trafi. Planując wystrój akwarium dobrze jest zapewnić sobie spore możliwości manewrowania siatką.

W koegzystencji z innymi gatunkami, naskalniki wężogłowe są mniej konfliktowe. W ich usposobieniu nie leży bowiem bronienie rewiru przed k a ż d ą przepływającą rybą – naskalniki zdają się wiedzieć, że niczym nie grozi obecność na ich terytorium np. trofeusów, ryb o zupełnie innym zachowaniu i zwyczajach pokarmowych. W moim akwarium oba gatunki nie wchodziły sobie w drogę, a ich rewiry (tj. pary naskalników i dominującego trofeusa) w dużym stopniu pokrywały się. Nigdy nie doszło do większego spięcia między tymi gatunkami.

Niestety, taka spolegliwość J. transcriptus nie jest regułą. Ze spatodusami, a więc rybami trzymającymi się dna, sprawa wyglądała zupełnie inaczej. W obliczu wspólnych wymagań „rewirowych”, nieistotne okazały się różnice przystosowań żywieniowych. Spatodus żywi się glonami, nie stanowiąc zagrożenia dla narybku naskalników – mimo to młodziutkie spatodusy były bezceremonialnie przepędzane z rewiru pary.

Naskalniki wężogłowe potrafią być bardzo bezkompromisowe i uparte w tym, co robią. Zauważyłem, że z raz podjętej „decyzji” raczej się nie wycofują. Jeśli np. znajdą dla siebie kącik w zbiorniku, to raczej nie będą chciały go zmieniać na inny, nawet jeśli o kilkanaście centymetrów dalej pojawi się atrakcyjniejsza siedziba. Podobnie rzecz ma się z odpędzaniem niektórych ryb – u mnie koegzystencja ze spatodusami okazała się na tyle trudna i dolegliwa dla tych drugich, że postanowiłem wyeksmitować rodzinę naskalników do innego akwarium.

Obecnie, gdy współlokatorami mojej pary są Altolamprologus calvus, A.compressiceps i Neolamprologus pulcher „Daffodil”, zaobserwowałem nowe, bardzo ciekawe zachowania. Aktywność samca związana z kontrolowaniem rewiru wyraźnie zwiększyła się – stale przeprowadza on patrole. Wszystkie ww. gatunki są potencjalnym zagrożeniem dla narybku, toteż to ustawiczne patrolowanie jest w pełni uzasadnione. Ciekawe jednak, że większy niepokój pary wzbudzają księżniczki, które odżywiają się głównie planktonem, a nie drapieżne Altolamprologus. Te ostatnie są z rewiru subtelnie wypychane, podczas gdy księżniczkom dostają się bezpardonowe baty. Być może ma to związek z typowym zachowaniem gatunków: księżniczki są aktywne i harde, nie ustępują łatwo pola a altolamprologusy – statyczne, dystyngowane, w czasie „pojedynków” ustawiają się bokiem do drugiej ryby.

Wielu akwarystów przestrzega przed niepokojącym zjawiskiem, jakim może być skłócenie się dobranej pary naskalników (wszystkich, nie tylko wężogłowych). Co prawda osobiście nigdy tego nie doświadczyłem, mimo, że dwukrotnie przenosiłem ryby, ale zjawisko jest warte uwagi.

Duże zmiany w zbiorniku, albo przełowienie ryb do innego akwarium, mogą spowodować, iż para nabierze do siebie niechęci. W takiej sytuacji samiec zaczyna traktować samiczkę (lub odwrotnie – w zależności od gatunku, który weźmiemy pod uwagę) jak intruza i przegania z zajętego terytorium. Pocieszające, iż w większości przypadków, ryby jednak po jakimś czasie „godzą się” – ważne, aby akwarium było na tyle duże, by wytrzymało napięcie „separacji”. Dla naskalników wężogłowych powinno to być około 50 litrów – inaczej cała sprawa może się skończyć tragicznie…

Rozmnażające się naskalniki dają dużo satysfakcji. Kolejne mioty młodych, pływające razem z rodzicami, to wspaniały widok. Młode naskalniki dość szybko (circa 3 miesiąc życia) przybierają ubarwienie typowe dla dorosłych, toteż niemal od razu mamy do czynienia z miniaturowymi replikami dorosłej pary.

Z jednego miotu dochowywałem się kilku – kilkunastu sztuk. Malutkie naskalniki są niestety dość wrażliwe na zmieniające się parametry wody. Swój największy miot, około 20 sztuk, straciłem co do jednej rybki zwykłą, wydawałoby się (bo 20%), podmianą wody. Warunki chemiczne kranówki były wtedy w normie, nie było żadnych odchyleń od cotygodniowego stanu. Z tego względu polecam przeprowadzanie niedużych podmian wody, około 10%. Warto też pilnować jej parametrów.

Starsze rodzeństwo pomaga rodzicom przy wychowie młodszego, co również jest arcyciekawym (i jakże sympatycznym) zjawiskiem. Zaobserwowałem, iż narybek najpierw zajmuje się czyszczeniem gniazda, a z czasem, gdy już podrośnie, także jego obroną. Przeganiane są dopiero ryby o wielkości ok. 3 cm albo większe, a więc naprawdę spore.

Wychów narybku nie sprawia większych trudności. Przez wiele tygodni kryje się on w ciemnościach gniazda, jednak doskonale daje sobie radę, wyłapując drobinki pokarmowe i skubiąc glony. Kiedy urządzane są pierwsze krótkie wycieczki poza gniazdo, rybka ma z reguły około 5 mm. W tym czasie stara się już aktywnie uczestniczyć w jedzeniu. Ze względu na nieduże pyszczki naskalników, warto pamiętać o drobnym pokarmie – z żywych świetnie spisuje się oczlik.

Julidochromis transcriptus jest rybą dającą wiele satysfakcji. Nie jest rybą trudną ani problemową, mimo to stawia przed człowiekiem pewne wymagania, które należy spełnić. Taka kolej rzeczy powoduje, że jest to świetny początek przed zaangażowaniem się w hodowlę trudniejszych gatunków. Przygodę z Tanganiką naprawdę warto zacząć od naskalnika wężogłowego.

(c) Michał Pręgowski, 2001