Tanganika inaczej. Część I

Synodontisy w trofeusowym akwarium.

Synodontis sp. cfr. dhonti dwarf_2_0

Jak pewnie wiele osób sięgających po ten artykuł, za obiekt moich zainteresowań akwarystycznych obrałem ryby z jeziora Tanganika.

Po krótkim czasie hodowania i poznawania zwyczajów rybek, które pełnią w środowisku akwarystycznym rolę wizytówki tego bajkowego akwenu – trofeusów, zaczęły nachodzić mnie myśli mające swoje korzenie w dość odległej przeszłości, z czasów moich pierwszych ryb, pierwszego akwarium… muszę mieć suma! Był w innych zbiornikach, ma być
i w akwarium tanganickim. Tylko, czy to możliwe?

Nie do końca potrafię sprecyzować, co takiego pociągało mnie zawsze w sumach, może otoczka tajemniczości, jaka zwykle otacza te ryby? Chęć posiadania ryb nietuzinkowych?
Nie wiem. W sumach było zawsze dla mnie to „coś”, co powodowało chęć ich obserwacji.
To „coś” zaważyło na mojej decyzji.

Rozpoczęło się przeszukiwanie wszelkich możliwych zasobów internetu, czasopism
i innych publikacji.

Co też tak naprawdę żyje w tej Tanganice? O wielu rodzajach wiedziałem, ale były to głownie pielęgnice. Po pewnym czasie dysponowałem, jak mi się wtedy zdawało, dość sporą wiedzą.

Tak, Tanganika to ogromne bogactwo ichtiofauny, a między wieloma innymi rybami w jej wodach można spotkać przedstawicieli rzędu sumokształtnych (Siluriformes). Szukając dalej przeczytałem o rodzinie sumików afrykańskich (Mochokidae), a wśród nich o kilku tanganickich gatunkach endemicznych z rodzaju Synodontis – te zainteresowały mnie najbardziej. Okazało się, że gatunków jest więcej niż myślałem, natknąłem się na takie nazwy jak – dhonti, granulosus, lacustricolus, multipunctatus, petricola, petricola Dwarf, polli, czy tanganyicae.

Ze względu na osiągane wymiary, wygląd, stosunkowo obszerne i precyzyjne informacje o gatunku, mój wybór padł na sumika o nazwie Synodontis petricola. Zależało mi też na rybie nieagresywnej – miała ona funkcjonować w akwarium z trofeusami i nie powinna wywoływać konfliktów, z informacji, które pozyskałem wynikało, że petricole spełnią ten wymóg.

 

Zabrałem się za poszukiwanie źródła zakupu i… nadszedł czas pierwszych rozczarowań – okazało się, że sklepy akwarystyczne nie posiadają w ofertach sumików tanganickich, ale nie to było najgorsze. Po krótkich poszukiwaniach, zdałem sobie sprawę, że pod nazwami gatunków zamieszkujących Tanganikę, najczęściej kryją się hybrydy. Takie twory potrafią być łudząco podobne do swoich tanganickich kuzynów, ale czego się spodziewać po ich zachowaniu?

Kolejnym odkryciem było to, że moje pytania wzbudzają graniczące z niesmakiem zdziwienie, owszem – synodonty mogę kupić, ale co do gatunku – jaka to różnica? Przecież wszystkie są podobne z wyglądu i wredne z zachowania. A ja przecież wiedziałem, że tak nie jest.

 

Podjąłem decyzję – szukam ryb dzikich.

 

Po fiasku, jakim zakończyła się pierwsza poważna (przynajmniej z mojej strony) rozmowa z firmą deklarującą możliwość sprowadzenia wybranego przeze mnie gatunku, pomyślałem, że warto o dostępność spytać moich dzisiejszych przyjaciół, a w tamtym okresie – „internetowych znajomych”, o których wiedziałem, że importują ryby z Afryki. Mam tu na myśli pp. Martę i Roberta Mierzeńskich z Krakowa. Synodontisów nigdy u siebie nie mieli, ale postanowiłem spróbować.

2005-01-07 godz. 00.24

J.G.

[…] interesuje mnie Synodontis petricola. Wiecie, że warunki pozwalają mi na poeksperymentowanie z jedną parą (może dwoma), […] jest jakaś szansa zakupu?

Na odpowiedź nie czekałem długo.

2005-01-07 godz. 7.49

M.i R. M.

Co do Synodontów to mamy możliwość zamówienia niewielkiej ilości sztuk. […] Parę możesz kupić, chociaż z tego, co wiem to rozróżnienie jest trudne, ale z tym nasz exporter sobie poradzi.

Po tygodniu wymiany korespondencji i oczekiwania na konkretne wiadomości, odczytałem na swojej poczcie:

 

2005-01-15 godz. 22.48

M.i R. M.

Nie chcę Cię martwić 🙂 ale masz na początku lutego do odebrania Synodonty – parkę.

Drugą połowę stycznia wypełniły mi zwykłe obowiązki, a w przerwach starałem się uzupełnić informacje na temat ryb, którymi jak już wiedziałem, niebawem przyjdzie mi się zajmować. Na dzień przed spodziewaną dostawą nie wytrzymałem i padło zawoalowane pytanie:

2005-02-04 godz. 21.14

J.G.

Czy mam rację zakładając, że jutro w dziale Nowości pojawi się kolejna pozycja?

Dziwnie to sformułowałem, ale aż się boję zapytać wprost…

Chodziło mi o dział serwisu internetowego, w którym pp. Mierzeńscy umieszczali między innymi informacje o nowych dostawach ryb. Miałem wielką nadzieję, że lada chwila przeczytam tam nazwę mojego wytęsknionego sumika.

Na odpowiedź, która padła, nie byłem jednak przygotowany.

2005-02-05 godz. 18.39

M.i R. M.

[…] Krótko mówiąc, nie mamy ryb. Jeżeli masz cierpliwość, to za dwa-trzy tygodnie wstępnie obiecano nam nową dostawę. […]

Dalsza część wiadomości zawierała krótkie wyjaśnienie. Oceniłem, że w grę nie wchodzi niesolidność dostawcy i postanowiłem czekać. Od pierwszych prób zakupu petricoli minęły prawie dwa miesiące, oczekiwanie na ryby zaczęło przypominać siedzenie na rozżarzonych węglach, więc czytając kolejną wiadomość ucieszyłem się niczym małe dziecko w Boże Narodzenie!

2005-03-02 08:05

M.i R. M.

Jarku

Mamy twoje piękności.  Są naprawdę ładne.

Synodontis sp. cfr. dhonti dwarf

Pierwsze zdanie rozumiem – świetnie, ale drugie? Jak to ładne? Tylko ładne?? Nie czeka się miesiącami na rybę ładną, one są… one są… No właśnie, jakie one tak naprawdę są? Przecież ja je widziałem tylko na zdjęciach, wyselekcjonowanych, na pewno poddanych obróbce…, ale nic to, na pewno są co najmniej śliczne, tylko czy aby zdrowe biedactwa? Pewnie zestresowane, jak się zachowują?

Korespondowałem dalej.

2005-03-05 22.19

J.G.

Wiem, że to staje się natręctwem, proszę o wybaczenie i wyrozumiałość 😉 ale jakby któreś z Was miało wolną chwilkę skrobnijcie co słychać u petricoli.

Głównie interesuje mnie czy coś jadły, czy się trochę ośmieliły i wylazły zza tego filtra, czy nie ma problemu z rozróżnieniem płci, takie tam…

Byłem gotów odbierać ryby choćby zaraz, na szczęście radość nie pozbawiła mnie resztek zdrowego rozsądku. Zostałem też poinformowany przez pp. Mierzeńskich, że muszę przeczekać okres kwarantanny.

To, co teraz napiszę, może wydać się komuś absurdalne, ale pasjonat zrozumie – 19–ego marca pojechałem po ryby. Tak, przejechałem tysiąc kilometrów w celu odebrania dwóch 10-cio centymetrowych stworów. Było warto! To, co ujrzałem na miejscu przeszło moje najśmielsze oczekiwania, nigdy jeszcze nie widziałem tak wielu ciekawych przedstawicieli ichtiofauny tanganickiej w jednym miejscu. No, ale nie ma co się rozwodzić – mnie interesowały moje skarby – Synodontis petricola. Jeśli powiedzenie o miłości od pierwszego wejrzenia wolno zastosować do ryb, to właśnie coś takiego stało się w Krakowie. Sumy były śliczne!

 

Do domu trzeba było wracać jeszcze tego samego dnia, zabrakło więc czasu
na długie rozmowy, czy przyglądanie się rybom. Jednak w momencie pakowania sumów moją uwagę przykuł pewien szczegół – sumiki, choć cudne i za nic nie dałbym sobie ich odebrać, nie wyglądały mi na petricole

 

Swoim wątpliwościom dałem upust w następnej serii korespondencji.

 

2005-03-20 godz. 03.54

J.G.

Wpuściłem synodonty, zwiedzają właśnie zbiornik, mówią że im się podoba 🙂 tylko głodne biedaczki, ale muszą jeszcze wykazać trochę cierpliwości. Mam coraz większe wątpliwości czy to jest petricola… Coś mi nie pasuje, jutro przyjrzę się im bliżej.

Ale co by to nie było – już się w nich zakochałem!!!

2005-03-20 godz. 15.31

J.G.

Co do synodontów – o ile moje informacje są słuszne, petricola powinna mieć cały I promień płetwy grzbietowej (od nasady do zakończenia) biały, a nasze smoki mają tylko jasne zakończenie wszystkich promieni, jak sama napisałaś – obwódkę… […] Dzisiaj nie palę światła, i bez tego są mocno wystraszone, prawie ich nie widać.

Tak, ogarnęły mnie poważne wątpliwości, co do przynależności gatunkowej posiadanych osobników. Poza wspomnianym kolorem promieni, podejrzanie wyglądał kształt głowy, ryby były też nieco za bardzo wygrzbiecone.

W systematycznej dotąd wymianie informacji nastąpiła krótka przerwa. Zagłębiłem się w publikacje traktujące o sumach, stało się jasne, że to, co wiedziałem, a wiedziałem nie aż tak wiele i to wyłącznie o jednym gatunku synodonta, tu nie wystarczy. Szybko doszedłem do wniosku, że sprawa pewnej identyfikacji ryb nie będzie łatwa. Choć niemalże każdy akwarysta słyszał o istnieniu rodzaju Synodontis, to uzyskania informacji na temat cech odróżniających poszczególne gatunki nie jest już takie proste. Różnice w wyglądzie niektórych tanganickich sumów są bardzo subtelne.

 

Dźwięk telefonu zasygnalizował nadejście nowej wiadomości.


2005-03-23 20.09

M.i R. M.

A ja czekam i czekam na wieści i nic…

Jak synodonty, jedzą, jak się zachowują? Napisz coś.

Ja już nie mam żadnego. Nawet nie mam jak sprawdzić, co to jest.

A z następnego maila dowiedziałem się, że „otworzyłem worek z synodontami”!

2005-03-23 7:13

M.i R. M.

Sprowadzam 3 gatunki synodontów w kwietniu. Nie spodziewałam się, że te ryby wzbudzą takie zainteresowanie.

Okazało się, że moje zamówienie skłoniło sporą liczbę osób do bliższego przyjrzenia się synodontom. Bardzo mnie to ucieszyło. Ja też obserwowałem je wnikliwie i z wielką przyjemnością.

 

2005-03-23 23.55

J.G.

Co do sumów – jest chyba dobrze, jedzą. Lepiej zachowuje się samiczka – ona faktycznie biega 😉 przeczesuje zbiornik i przepycha się z trofeusami, warunek – nie może być za jasno, światło dzienne jej nie przeszkadza, ale sztuczne tak.

Jeden tylko samiec duboisi robi jej wstręty, ale poczekamy, samiczka się zaaklimatyzuje i spuści mu łomot, a ja mu poprawię :))

Samczyk też pobiera pokarm, ale pod warunkiem, że wpadnie do kryjówki lub bardzo blisko. U niego strach jest większy od głodu, potrzebuje jeszcze czasu. Dzisiaj po raz pierwszy przemierzył niewielką odległość, wcześniej też mu się zdarzyło, ale wtedy była to paniczna ucieczka przed światłem lub innymi rybami, a dziś – zainteresował się pokarmem. To dobry znak.

Staram się jak mogę ułatwić tym smokom aklimatyzację. Stąd ta przeróbka pokrywy. Rośliniarze by się uśmiali zobaczywszy ile mam światła w akwarium, ale tak musi być.

[…]

Pomimo pewnych różnic w wymaganiach moich ryb, coraz bardziej wierzę, że synodonty z trofeusami mogą współegzystować, choć daleki jestem od polecania takiego układu bez zastrzeżeń.

Co do określenia, czy jest to petricola, czy nie […] – na razie się wstrzymuję. Muszę się im lepiej przyjrzeć i […] zapoznać z literaturą. Myślę, że pod koniec tygodnia wrócę do tematu.

Dziś, bogatszy o pewną wiedzę i doświadczenie, byłbym ostrożniejszy formułując niektóre zadania. Nie napisałbym o sumikach: „jest chyba dobrze, jedzą”, a przynajmniej postawiłbym większy nacisk na „chyba”.

Myślę, że w akwarium musiałoby dziać się naprawdę bardzo źle, aby synodonty nie jadły. To straszne żarłoki! Trzeba o tym pamiętać przy karmieniu. Czasem mam wrażenie, że moje sumy prędzej pękną niż odmówią sobie pożywienia. Tak wielkich brzuchów nie widziałem u żadnych innych ryb! To, że wtedy samczyk ostrożnie podchodził do jedzenia, tłumaczę ogromnym stresem związanym z wyrwaniem go z naturalnego środowiska, ze zmianą warunków, ale widok synodonta nie pobierającego pokarmu przez dłuższy czas jest zjawiskiem zdecydowanie niepokojącym.

Ciekawy jest też sposób poruszania się tych ryb przy żerowaniu. Nieprzypadkowo napisałem wtedy o bieganiu. Tak, ich ruchy bardziej przypominają trucht po dnie, niż pływanie. To śmieszny widok, warto zobaczyć.

Jak pisałem, w moim akwarium, wtedy – standardowej 240-tce, towarzystwem dla sumików były ryby z rodzaju  Tropheus. Osobniki już podrośnięte, dojrzałe płciowo, choć młode. Miałem dwa warianty – dubois (prawdopodobnie maswa) i kiriza, były to ryby hodowlane, jednak, jak na moje oko – posiadające wszelkie cechy charakterystyczne dla odmiany.

Zaczęły nachodzić mnie wątpliwości, czy synodonty i trofeusy w jednym zbiorniku to dobry pomysł. Nie, nie chodzi o preferencje pokarmowe, choć te faktycznie uważane są za odmienne – sumy to wszystkożercy, układ pokarmowy trofeusów przystosowany jest do trawienia pokarmów roślinnych, bardziej mam tu na myśli temperamenty ryb. I wcale tymi rybami „temperamentnymi” nie okazały się sumiki. To, co wcześniej słyszałem o ich rzekomej agresji okazało się nieprawdą, do dziś nie wiem, dlaczego sumiki uchodzą za ryby wredne. Może jest to wynik uogólniania informacji? Akwaryści hodujący synodonty rzeczne twierdzą czasem, że te faktycznie bywają nieprzyjazne w stosunku do współmieszkańców akwarium, jednak sam tego nie zweryfikowałem, więc nie będę się wypowiadał.

Rybą najbardziej uprzykrzającą życie synodontisom okazał się samczyk dubois. Miałem jednak nadzieję, że po kilku przepychankach i demonstracji sił, sytuacja ulegnie poprawie.

 

Co do preferencji pokarmowych – wydawało się, że dieta trofeusowa nie tylko smakuje sumom, ale też im służy. W tych nieczęstych niestety chwilach, kiedy oglądałem moich ulubieńców w pełniej krasie, nie zauważałem spadku kondycji.

Z drugiej strony zdawałem sobie sprawę, że przy niewprawnym oku i braku doświadczenia pewne rzeczy mogą mi umykać.

 

Zauważyłem, że sumiki bardzo nie lubią sztucznego oświetlenia, wcale, a wcale mi się to nie podobało. W akwarium było sporo dekoracji z kamieni, ciemne tło strukturalne, Zbiornik stał w znacznym oddaleniu od okna, aby widzieć ryby musiałem używać świetlówek. Chciałem widzieć swoje piękności! Czyżby moje akwarium nie było przystosowane dla ryb, które zacząłem hodować?

2005-03-24 21.46

J.G.

Sumiki nie doceniły mojej wczorajszej pracy przy zmianie oświetlenia i siedzą w ukryciu. One o prostu uważają, że świecić to powinno słońce, a nie jakaś tam rura i żaden akwarysta z Bożej łaski nie będzie im mówił, że jest inaczej 😉

Karmię je rano – przed zapaleniem światła i wieczorem – ok. pół godziny po zgaszeniu, wtedy żerują (jak pisałem, samczyk – bardzo ostrożnie).

Ryby karmione są jeszcze raz – popołudniu, ale wtedy do stołu zasiadają trofcie.

 

Przez kolejne dni próbowałem przystosować wygląd zbiornika do wymagań wąsaczy. Dotychczas nie wydawały się zachwycone nowym domem, nieczęsto je widywałem, a wiedziałem z doświadczeń innych ludzi, że tak wcale być nie musi.

 

2005-03-26 23.23

J.G.

Dziś wcześnie rano podmieniałem wodę i ułożyłem […] kamienie […] jest kilka odpowiedniej chyba wielkości kryjówek w różnych częściach dna.

Obawiałem się, że znów przez kilka dni nie zobaczę moich ulubieńców, a tu proszę – to, że oglądam samiczkę, nie jest dla mnie wielkim zaskoczeniem, ale właśnie od godziny samiec truchta po całym akwarium. Zapuścił się nawet do powierzchni – to duży postęp.

Mnie pozwala się zbliżyć na jakieś pół metra.

Nie zauważam na razie konieczności zwiększenia dawek pokarmów mięsnych. […] Być może poprzestanie na diecie ściśle roślinnej mogłoby po czasie pogorszyć ich kondycję, […] ale przecież nawet te „zielone” pokarmy są roślinne tylko w jakiejś sporej części. Jak by nie było, od czasu pomysłu z synodontami, raz na 5-7 dni podaję rybom mrożoną artemię pomieszaną ze szpinakiem.

[…] Wspomniałem o dzisiejszej, porannej demolce w akwarium, (co te ryby ze mną mają…).

Bardzo się tego obawiałem.

Nie tylko chodzi mi o nieunikniony w takich sytuacjach stres. Pamiętam, że trofeusy przy dużej ilości kryjówek chętnie z nich korzystają i robią się płochliwe. Nie jest to regułą, ale u mnie tak było i wiele osób ma podobne doświadczenia. A tu z kolei – kryjówki potrzebne były sumom i powstał konflikt interesów. Postanowiłem, że w ilości kryjówek zachowam umiar, tak by nie zostało ich wiele po zajęciu dwóch przez synodonty. Chyba się udało – ciekawskie trofcie zaglądają do szczelin, ale nie pozostają w nich. Nie zauważyłem też żadnych zmian w ich zachowaniu. Wydaje mi się, że sprawę ułatwiła jedna rzecz – trofcie wcześniej zaakceptowały zbiornik pozbawiony niemalże schronień i kryjówki nie były dla nich czymś oczekiwanym, potrzebnym, potraktowały je jak wątpliwej jakości atrakcję, a nie jak wytęskniony azyl. Tak myślę.

Cały czas obserwowałem stosunki panujące na linii trofeus – synodontis. Bardzo chciałem, aby te ryby mogły razem funkcjonować. Zdawałem sobie sprawę z eksperymentalnego charakteru moich prób i liczyłem się z koniecznością postawienia osobnego, „sumowe” akwarium, jednak traktowałem to jako ostateczność. Ktoś,
nie pamiętam już kto i kiedy, nadał moim wysiłkom nazwę – „synodontisy w trofeusowym akwarium”.

2005-03-27 19.28

J.G.

Relacje między sumami i trofciami to jest właśnie to, co najbardziej mnie interesuje. Chcę sprawdzić, czy mogą one funkcjonować obok siebie w warunkach sztucznych, bez znacznego pogorszenia jakości życia któregoś z rodzajów, mam nadzieję, że mogą, ale nic na siłę.

[…] Na razie synodonty wydają się być rybami nietowarzyskimi, ale to ich początek, kilkadziesiąt dni w niewoli, kilka w nowym zbiorniku, bardzo energiczne sąsiedztwo, kupa zmian. Może się okazać, że pierwsze wrażenie jest mylące. Trzeba czasu.


Co do karmienia:

Nie bardzo sobie wyobrażam oddzielne karmienie sumów, trofeusy są zbyt żywe i wszędobylskie, nie dadzą się pominąć w karmieniu.

Ze względu na odmienne preferencje, myślałem o podawaniu pokarmu sumom przez coś w rodzaju pipety, pomysł był właściwie dopięty, chciałem wypuszczać pokarm w pobliżu ich kryjówek. Jednak na razie petricole nie tolerują mojej bliskiej obecności i boją się wszelkich nowych przedmiotów i ruchu w akwarium, tak, więc rurka/pipeta odpadła.

Na razie sumy jedzą wyłącznie z dna.

Ja od jakiegoś już czasu moczę każdy pokarm. […] Wcześniej nasączone pożywienie robi się cięższe i opada na dno zanim przechwycą je trofeusy. Tak, więc – sumy nie głodują. Jedyne, co zmieniłem w karmieniu to to, że wieczorem ryby dostają jeść pół godziny po zgaszeniu światła w pokrywie (po południu, gdy światło się pali – trofcie jedzą same, z kolei rano nigdy nie zapalałem światła, więc tu – bez zmian).

 

Pomimo mojej wnikliwej obserwacji sumików i prób odgadnięcia ich potrzeb, one cały czas sprawiały wrażenie niezbyt zadowolonych. Źle dobrane towarzystwo? Niewłaściwie urządzone akwarium? Za mało osobników? A może po prostu zwykła potrzeba aklimatyzacji? Nie miałem pojęcia.

 

Jarosław Grejczyk