Jezioro Wiktorii – i co dalej?

Autor Łukasz Mirczak

Od początku wielkiej rewolucji przemysłowej człowiek brał od natury wszystko a oddawał to co już mu nie było potrzebne. Degradacja środowiska zachodziła dwoma drogami, jako bezpośredni niszczycielski wpływ gospodarki rabunkowej oraz drogą zaśmiecania i pośredniego wpływu wszystkich produktów. Kiedy to w połowie naszego stulecia człowiek zrozumiał, że ziemia ma swój limit było już za późno. Tysiące biotopów zostały masowo zniszczone, setki gatunków zarówno flory jak i fauny znikły nieodwracalnie z naszej planety. Człowiek mądrzejszy o doświadczenia próbuje ratować to co jeszcze można naprawić lecz czyni to nie udanie bo natura jest bardziej skomplikowana niż mu się zdaje. Tysiące procesów chemicznych, setki symbioz zachodzą równocześnie i człowiek bez poznania tych mechanizmów nie naprawi to co zniszczył, może jedynie pośrednio poprawić sytuacje lub co gorsza zniszczyć do końca.

Ekologowie z całego świata biją na alarm. Jezioro Wiktorii, największe jezioro w Afryce, a drugie po jeziorze Górnym w Ameryce Południowej może zmienić się w wielką śmierdzącą kałuże. A wszystkiemu winien człowiek.

Jezioro Wiktorii ma powierzchnie 70 tyś. km2 . O istnieniu jeziora świat dowiedział się stosunkowo niedawno. Zaledwie pięć wieków temu, jako pierwsi osiedlili się tu Luko. Nazwali je Ukewere. Na mapach pojawiło się dopiero w drugiej połowie XIX w., a kiedy podjęto poszukiwania źródeł Nilu nagle znalazło się w centrum uwagi. Dla XIX-wiecznych podróżników poszukiwania źródeł najdłuższej rzeki w Afryce stało się czymś w rodzaju krucjaty. Nikt też nie był bardziej owładnięty obsesją znalezienia tego geograficznego świętego Grala niż Anglik, John Hanning Spoke. Kiedy po raz pierwszy dotarł nad Ukewere w 1858r., uznał że wieloletnie poszukiwania zakończyły się i niezwłocznie nazwał jezioro imieniem brytyjskiej królowej Wiktorii.

Viktoria Nyanza,- tak w Kenii nazywa się te jezioro, leży w centrum Afryki, obok dwóch innych jezior – Malawi i Tanganika lecz nie należy jak one do systemu jezior w Wielkim Rowie. W odróżnieniu od nich jest płytkie – jego głębokość nie przekracza 80 m. jeśli chodzi o florę Ukewere nie jest w nią bogate przeważa tu porośnięty w kępy Nurzaniec głównie Nurzaniec Olbrzymi ( Valliseria gigantea ) oraz Nurzaniec Spiralny ( Valliseria spiralis ) tworzący podwodne trawniki. Ubogość flory wynagradza bogactwo fauny. Żyje tu prawie 200 bajecznie kolorowych endemicznych gatunków ryb. Słowo endemiczny określa, że daną populacje gatunku można jedynie spotkać tylko w danym miejscu nigdzie indziej na całym świecie. To bogactwo naukowcy wyjaśniają hipotezą, iż w pewnym okresie jezioro prawdopodobnie wyschło i zmieniło się w zespół mniejszych zbiorników wodnych, w których ewolucja ryb przebiegała odrębnie. Pielęgnice z Jeziora Wiktorii często hoduje się w akwariach, a jeden z najpospolitszych dużych gatunków – Tilapia – przyrządzana na grillu lub sparzona i spożywana w całości, należy do specjałów regionalnej kuchni.

Na mapie politycznej Jezioro Wiktorii leży między Kenią, Tanzanią i Ugandą. Do Kenii należy niewielka część Ukewere a gospodarka tu jest bardziej uzależniona od kapitału zagranicznego niż rybołówstwa. Sytuacja w Ugandzie i Tanzanii jest odwrotna. Są to kraje słabo rozwinięte rolniczo a element rybołówstwa głównie śród lądowego odgrywa ważną tu role.

Kiedy w ciągu ostatnich dwudziestu lat liczebność ryb zaczęła wyraźnie spadać winą obarczano Okonia Nilowego, drapieżną rybę wpuszczoną pod koniec lat 50. Miejscowi rybacy początkowo byli zachwyceni gdyż Okoń osiągał nawet 25 kg i jako wielki przysmak jest poszukiwany za granicą. Żarłoczne okonie naruszyły jednak ekosystem jeziora i naukowcy wpadli w panikę przewidując, że okonie z czasem pożrą wszystkie pielęgnice a następnie umrą z głodu. W rezultacie podjęto decyzje o ich całkowitym odłowie, które wkrótce wstrzymano, okazało się bowiem, że intensywniejsze połowy przy pomocy gęstych sieci są jeszcze większym zagrożeniem dla pozostałych gatunków niż drapieżnicy. Tak oto krótko można przedstawić do czego może doprowadzić nie przemyślana decyzja zarówno odnośnie wpuszczenia okonia jak i sposobie jego pozbycia się

Jednak szczegółowe badania wykazały relatywnie dużą liczbę zachowanych jeszcze gatunków oraz różnorodność ekologiczna, obserwowaną zwłaszcza w płytkich wodach przybrzeżnych, szczególnie w rejonach o skalistym podłożu. Wiąże się to prawdopodobnie z tym, że Okonie Nilowe w strefie brzegowej polują mniej skutecznie niż w otwartej wodzie. Niestety stwierdzono jednak, że i te przybrzeżne wody zostały dotknięte dużym spadkiem liczby bytujących tu gatunków. Rabunkowa gospodarka rybna jest z resztą tylko jednym z czynników odpowiedzialnym za degradacje jeziora. Za spadek liczebności ryb w przybrzeżnych partiach skalistych odpowiedzialne są takie czynniki jak: spadek zawartości tlenu w wodzie co sprzyja nadmiernemu rozmnażaniu się alg, zmętnienie wody na skutek eutrofii czyli zanieczyszczenia substancjami organicznymi. Jak szacują ekolodzy, każdego dnia mieszkańcy okolicznych wsi i miast odprowadzają do jeziora ponad trzy miliony litrów nieczystości do tego dochodzą rzeki fekaliów z cukrowni, garbarni, i fabryk papieru. Wydobywanie piasku, nadmierny wypas bydła i karczowanie roślinności pod pola uprawne naruszyły delikatną równowagę nad brzegiem. Do tego dochodzą ulewne deszcze spłukujące do jeziora nasycony nawozami szlam z pól uprawnych. Po zbudowaniu grobli między Mbitą a Rusiną zatoka Winam zmieniła się w bajoro tylko z jednym ujściem co poważnie zakłóciło proces wymiany wody. Dużą winę ponoszą również rybacy którzy poławiają ryby przy pomocy insektycydów, są to owadobójcze środki chemiczne które działają na rybę podrażniając jej układ nerwowy. Lecz największym obecnie zagrożeniem któremu próbują przeciwstawić się Kenia, Tanzania i Uganda przy współpracy z naukowcami z całego świata jest hiacynt wodny.

Eichromia crassispes jest najbardziej znanym gatunkiem ze swego rodzaju. Rośnie praktycznie w całej strefie tropikalnej, szczególnie licznie występuje w wodach stojących i wolno płynących. Gęste zielone kożuchy na powierzchni wody składają się z roślin o liściach sercowatych lub nerkowatych, średnicy do 15 cm. Na grubych, mięsistych łodyżkach wyrastają kwiatostany złożone z biało-fioletowych kwiatów, o charakterystycznej żółtej plamie na jednym z płatków korony. Roślina ta pochodzi z Ameryki Południowej z tą jej nazwa „ diabeł z Florydy”. Nikt tak naprawdę nie wie w jaki sposób dostała się do Afryki. Prawdopodobnie zawiezli ją do Rwandy i Burundi belgijscy kolonizatorzy. Hiacynt wodny zdobić miał stawy, fontanny i baseny hotelowe. Eichromia crassispes została również zawleczona do miejscowych rzek. Z nurtem rzeki Kagery przedostała się do Jeziora Wiktorii. Po raz pierwszy zaobserwowano ją w tym akwenie w 1989r. Czynnikami stymulującymi wzrost i rozród hiacyntu są ciepła woda i duży dostatek nawozów. Jezioro Wiktorii spełnia najlepiej te czynniki. Jego płytkie przybrzeżne wody prędko się nagrzewają, zaś korzenie mogą wnikać w dno. W takich warunkach Eichromia crassispes rozmnaża się błyskawicznie, tak wegetatywnie jak i przez nasiona. Hiacynt wodny potrafi podwoić swoją masę w przeciągu 14 – 25 dni. W sprzyjających warunkach jakie ma w Jeziorze Wiktorii z jednej rośliny powstaje w ciągu roku 20 mln. osobników. Roślina potomna szybko wydaje korzenie, i jest zdolna do rozrodu z tego też względu trzeba ją traktować jako roślinę pływającą. W jeziorze Wiktorii hiacynt wodny nie ma naturalnych wrogów dlatego też pokrył większą część powierzchni grubym zielonym całunem.

Ekspansja hiacynta jest bardzo szybka a wpływ mają różne czynniki. Ogólnie rzecz biorąc populacja może zwiększyć swój obszar występowania wówczas gdy:

Jej osobniki wykazują zdolność do przemieszczeń terytorialnych, a więc dokonują zmian miejsca swego występowania, również ich stopień odporności na działanie niekorzystnych czynników środowiskowych czyli tzw. walencja ekologiczna, pozwala im żyć i spełniać normalnie wszystkie funkcje biologiczne poza obszarem dotychczasowego jej występowania oraz rozmnażać się na tyle szybko i intensywnie, że potrafią utrzymać się na nowym terenie i systematycznie zwiększać liczbę osobników, aż do trwałego zasiedlenia nowego obszaru. Więc jeżeli wszystkie trzy warunki zostają spełnione dochodzi do ekspansji terytorialnej, natomiast jeżeli choć jeden z nich nie zostałby zrealizowany – ekspansja nie może nastąpić. Tak więc dla ekspansji terytorialnej gatunku jest rzeczą obojętną, czy przemieszczanie osobników następuje na drodze naturalnej, czy też dokonywane jest w sposób sztuczny, z udziałem człowieka. Z kolei warto poświęcić nieco uwagi sprawie wspomnianej już walencji ekologicznej, która ma także duży wpływ na przebieg ekspansji terytorialnej gatunku. Walencja ta jest szczególną formą odporności organizmów życiowych na działanie czynników środowiska zewnętrznego. Hiacynt wodny spełnia wszystkie trzy warunki ekspansji do tego dochodzi fakt, że warunki w których zaistniał są dogodniejszymi niż w naturalnym jego obszarze występowania. Z tego też powodu w raporcie ONZ Eichromia crassispes uznana została za roślinę z merciless czyli bezlitosna. Warto też wspomnieć, że ONZ powołało specjalny organ w 1972 r., zajmujący się problemem ochrony środowiska jest to UNEP ( UNEnviroment Program) Program Ochrony Środowiska z siedzibą w Nairobi – Kenia

By zrozumieć oddziaływanie zmian zachodzących w naturalnym środowisku na zasoby ryb trzeba poznać ekologie poszczególnych gatunków. Od 1995 roku zespół naukowców z Uniwersytetu w Lejadzie skupił swe prace na badaniu ekologii ryb skalnego wybrzeża Jeziora Wiktorii oraz wysp położonych na tym jeziorze. W biotopie tym poznano dotąd ponad 170 gatunków ryb pielęgnicowatych, spośród których więcej niż 100 żyje wyłącznie w strefie litoralu, gatunki te tworzą doskonale współżyjące zespoły. By zrozumieć reakcje poszczególnych gatunków na zmiany w otoczeniu nie wystarczy jednak poznanie ich wymogów w stosunku do tego środowiska (autoekologia). Nieodzowne jest poznanie niezliczonych powiązań pomiędzy gatunkami jednego zespołu (synekologia). Zespoły różnych gatunków zwierząt, żyjących wspólnie u brzegów jeziora, tworzą biocenozy litoralne. Odgrywają one ważną rolę w ekotonii – przejściu pomiędzy systemami ekologicznymi – między jeziorem a lądem. Przez pobrzeże dokonuje się duża część wymiany materii i energii pomiędzy obu systemami ekologicznymi. Funkcjonowanie tej wymiany jest niezwykle istotne dla stanu danego środowiska. Bogate w substancje odżywcze wody ściekają do Jeziora na całej długości linii brzegowej, szczególnie zaś w rejonach zagrożonych erozją oraz w regionach rolniczych. Wzbogacone substancjami nawozowymi wody licznych strumieni przepływających przez pola ryżowe również trafiają do strefy przybrzeżnej. Zawarte we wszystkich tych wodach substancje odżywcze mogą być przyswajane przez roślinność strefy brzegowej i wodną oraz glony osiadłe na skałach. Część substancji odżywczych i innych niesionych przez wody wpływające do Jeziora Wiktorii, osiada na dnie i jest zjadana przez żywiące się detrytusem ryby i skorupiaki. W ich przewodach pokarmowych jest rozdrobniona i następnie rozkładana przez bakterie. Glony i rośliny wodne stanowią pokarm roślinożernych pielęgnic, żyjących często w ogromnym zagęszczeniu populacyjnym. Ryby te z kolei są pożywieniem chmar rybożernych ptaków. W tym krótkim łańcuchu pokarmowym substancje odżywcze zostają usunięte z wody zanim jeszcze doprowadzą do obciążenia systemu ekologicznego jeziora. Stąd też przerwanie tego łańcucha w strefie litoralnej, które zaczęło się już w wielu miejscach, poprzez zniszczenie populacji ryb i roślinności przybrzeżnej, pociąga za sobą daleko idące i nieodwracalne skutki. Natomiast do niszczenia ryb otwartej toni przyczynił się Okoń Nilowy. Zapewne w następstwie rozmnażania się Okonia Nilowego na badanym terenie wyginęły prawie wszystkie rybojady i pedofagi. Z obu grup przetrwały jedynie wokół skalistych wysp bardzo odosobnione i szczątkowe populacje. Zaniknął też żywiący się jajami Haplochromis (Astatotilapia) barbare . w skalistej zatoce Hwanza wymarły jednak i te gatunki do których zagłady nie przyczynił się – przynajmniej bezpośrednio – Okoń Nilowy. Chodzi tu o gatunki które dziś można jeszcze spotkać przy oddalonych od brzegu wyspach, gdzie woda jest bardziej klarowna. Na skutek narastającego zmętnienia wody zmniejsza się przyrost glonów. Prowadzi to do zwiększenia rywalizacji pomiędzy gatunkami glonożernymi i w rezultacie do zagłady słabszych gatunków. Zniknięcie rybojadów regulujących liczebność populacji oraz pedofagów mogło spowodować nasilenie się rywalizacji pomiędzy gatunkami pielęgnic wchodzących w skład zespołów skalnych. Kompleksowość związków między gatunkami w omawianych zespołach pielęgnic nie tylko uniemożliwia współżycie bardzo licznych gatunków, lecz jest także przyczyną szczególnie dużej wrażliwości na zmiany zachodzące w środowisku. Na domiar złego martwe hiacynty opadają na dno gdzie ulegają rozkładowi. Proces ten pochłania resztki tlenu, w ich wyniku powstaje natomiast zabójczy dla ikry i narybku siarkowodór H2S.

Oprócz klęski ekologicznej grozi klęska gospodarcza krajom nad Ukewere. „ To jezioro jest naszą matką. A teraz matka umiera „ skarży się rybak Kasajja z miejscowości Gaba w Ugandzie. Kasaja chciałby znów wypłynąć na połów, ale powierzchnia wody pokryła się grubym, zielonym dywanem splątanych roślin. Grzęzną w nim nawet duże parowce, cóż mówić o kruchych łodziach rybackich. Wielu mieszkańców opuściło Gabę, poszukując miejsc do których nie dotarł jeszcze „diabeł z Florydy”. Z wszystkich trzech państw najgorsza sytuacja panuje w Ugandzie. Cztery piąte jej brzegów zostało zablokowanych przez hiacynta. „ Wcześniej moja załoga łowiła dziennie tilapie i inne ryby warte 600 szylingów (10 dolarów) dziś już 200 szylingów” skarży się Samuel Odhianbo. Jego kolega, Musa Aloo, stracił kuter i sieci kiedy w ciągu jednej nocy wody pokryła niespodziewanie wielka masa hiacyntów. Nie udało się ściągnąć łodzi na brzeg. „ teraz żyje z tego co dadzą mi przyjaciele” żali się rybak Alo wcześniej uchodzący za zamożnego człowieka. Hiacynt wodny zagraża całej gospodarce regionu Jeziora Wiktorii, dającej środki do życia 25 mln. ludzi. Jeszcze 1996 roku sama tylko Kenia osiągała z eksportu ryb prawie miliard dolarów zysku. Obecnie wiele wiosek rybackich pustoszeje, zakłady przetwórstwa rybnego stoją z braku surowca. Od 1996r. połowy zmniejszyły się o 20 tysięcy ton.” W ciągu najbliższych trzech lat nasz kraj straci pół miliarda dolarów, jeśli nic się nie zrobi” mówi Edward Wafula, dyrektor kombinatu rybnego Kenya Fishries w Kisumu. Handel między Kenią, Ugandą i Tanzanią został sparaliżowany, kapitanowie promów i statków transportowych boja się opuszczać portów. W Ugandzie coraz częściej gasną światła, kłęby hiacyntów blokują bowiem filtry elektrowni wodnej przy tamie Owen Falls. Eksperci nie wykluczają, że pod naporem ogromnych mas bezlitosnej rośliny tama może pęknąć. W zielonym dywanie harcują jadowite węże, pod osłoną hiacyntów całkowicie niewidoczne są czyhające na łup krokodyle i agresywne hipopotamy. Oprócz tych bezpośrednich zagrożeń istnieją zagrożenia o których nawet ludzie nie zdają sobie sprawy. I są to zagrożenia na skale globalną. W gąszczu hiacyntów chętnie składają jaja rozprzestrzeniające malarie moskity oraz ślimaki przenoszące groźną chorobę bilharcjozę ( przywrzycę ) lub pasożytujące larwy motylicy. W rozkładających się górach biomasy zarazki cholery czują się znakomicie. Lista zagrożeń na tym bynajmniej się nie kończy. Ostatnio naukowcy spekulują, iż to właśnie z wyspy w pobliżu Ugandy rozprzestrzenił się na cały świat wywołujący AIDS wirus HIV.

Świat próbuje przeciwstawić się zagrożeniu. Bank Światowy czyli Międzynarodowy Bank Odbudowy i Rozwoju, ( International Bank for Reconstruction and Development – IBRD ) z siedzibą w Waszyngtonie udzielający pożyczek na odbudowe i rozwoju przekazał Kenii 77 milionów dolarów na wytępienie hiacyntów, lecz okazało się to tylko kroplą w morzu potrzeb, po prostu hiacynt rozmnaża się za szybko. Zarówno kraje UE jak i pozostałe próbują pomóc w zapobieganiu klęski ekologicznej w obrębie Jeziora Wiktorii z kilku prostych przyczyn. Ukewere jest dość istotnym miejscem. Na handlu z państwami leżącymi obok jeziora zarówno UE jak i stany zarabiają duże pieniądze. Kenia, Uganda i Tanzania są eksporterem ryb głównie do krajów UE po za tym pozostają nadal krajem słabo rozwiniętym rolniczo z niewielkimi zasobami naturalnymi. Jako kraje rozwijające się posiadają dość chłonne rynki do importu i inwestycji kapitału zagranicznego. Rozwijają się spółki i holdingi głównie w Kenii która jest krajem najbardziej ustabilizowanym politycznie. Po za tym rocznie nad Jezioro Wiktorii przybywa kilka tysięcy turystów by podziwiać jeszcze piękno jeziora. Nad samym brzegiem jest około stu stacjonarnych stacji badawczych głównie z krajów UE i Stanów Zjednoczonych zatrudniające setki tubylców. Rocznie też trafiają tu setki wypraw naukowych. Tak więc obręb Jeziora Wiktorii jest kopalnią wiedzy nie tylko na płaszczyźnie ichtiologi. Zniszczenie tego akwenu zachwieje nie tylko gospodarką tych trzech krajów. Pośrednio odbije się również na krajach Europy czy Ameryki.

Po za tym tony biomasy są doskonałym miejscem do powstawania mutacji wirusów i odrębnych szczepów bakterii całkowicie odpornych na dzisiejszą medycynę. Epidemiolodzy z całego świata obawiają się uaktywnienia dotychczas nie znanych wirusów i wybuchu epidemii o wiele szybciej rozprzestrzeniającej się niż wspomniany wcześniej HIV. Wirus HIV może być tylko początkiem. Wirusy i bakterie mają bardzo dużą odporność oraz bardzo szybko potrafią się mutować w obrębie własnego szczepu. Zamiana Jeziora Wiktorii w wielkie bagno może mieć nieobliczalne skutki.

Rządy trzech krajów wspomagane naukowcami z całego świata podjęły energiczną akcje zwalczania zielonej plagi, jak dotąd bez większych sukcesów. w Ugandzie przeciw hiacyntom skierowano wojsko, stosuje się chemiczne środki chwastobójcze, również tu skonstruowano maszyny zbierające hiacynty z powierzchni wody i siekające je na małe kawałki, wydajność jednak tych kombajnów jest stanowczo za mała. W więzieniu Luzira pod Kampalą skazańcy wyplatają z wysuszonej rośliny koszyki. Do rybaków skierowano apel aby zbierali napotkane hiacynty i palili je nad brzegiem. W Tanzanii trwają eksperymenty z Wołkiem Zbożowym żywiącym się chwastami. W Kenii zaś w tym samym celu stosuje się pewien gatunek Żuczka z Beninu. Duże nadzieje jednak wiązano z Chrząszczmi Ryjkowcami sprowadzonymi z Ameryki które żywią się wyłącznie hiacyntami.

Ryjkowce rzeczywiście z zapałem rzuciły się na swój ulubiony przysmak, tym niemniej nie są w stanie poradzić sobie z górami hiacyntów. Zdaniem specjalistów, jeśli nawet owady powstrzymają ekspansję bezlitosnej rośliny, stanie się to za wiele lat. Istnieją projekty aby setki ton hiacyntów w poddawać w specjalnych komorach fermentacji beztlenowej przez bakterie metanowe i otrzymywać w ten sam sposób agrogaz. Później mieszaninę gazów, ok. 65% metanu i ok. 35% Co2- tworzącą biogaz wykorzystywać do celów energetycznych. Wartość opałowa takiego gazu wynosi ok. 5500 – 6000 kcal/m3 . lecz jest to chyba najbardziej kosztowna inwestycja. Tak naprawdę podczas niezliczonych narad i konferencji które zorganizowano w tej sprawie, eksperci spierali się o tylko jedno – czy zastosować przeciwko hiacyntom wodnym pestycydy. Te jedno lub wieloskładnikowe preparaty mieszane zawierające najczęściej 2 lub 3 biologicznie czynne związki chemiczne można było by zastosować w postaci form użytkowych tj. mieszanin pestycydów z środkami ułatwiającymi rozprowadzenie. Taka forma użytkowa jest zawiesiną chloro-fosforoorganiczną. Fosfory V pochodne organiczne to estry kwasów fosforowych najważniejsze są tu ortofosforany ( V ) pochodne kwasu ortofosforowego V ( H3PO4) które są właśnie wykorzystywane jako pestycydy. Organicznie występują one w komórce jako fosfolipidy i fosfoproteiny.

W obliczu zbliżającej się klęski ekologicznej nawet niektórzy obrońcy środowiska uznali roślinobójcze środki za ostatnią deskę ratunku. Inni wskazywali jednak, że chemikalia zlikwidują wprawdzie hiacynty, gdy jednak setki ton martwych roślin opadną na dno i zaczną się rozkładać, w jeziorze zabraknie tlenu. Związki chemiczne zdziesiątkują ponadto ryby i inne wodne zwierzęta. Przypomina sytuacje Sudanu który usiłował zwalczyć pestycydami diabła z Florydy blokującego koryto Nilu. W wyniku tej operacji zginęły dziesiątki tysięcy ryb, zaś po kilku miesiącach hiacynty wodne pojawiły się znowu. Przeciwko zmasowanemu „atakowi chemicznemu” opowiedziała się Kenia, natomiast władze Ugandy uznały, że bez pestycydów jeziora nie da się ocalić. Ugandyjski minister hodowli Kezimbira Miyingo rzucał gromy n a ekologów, przywiązanych do swych dogmatów. Przeciwko atakowi chemicznemu zaprotestowała jednak Unia Europejska. Bruksela domagała się, by inwazję hiacynta wodnego zwalczać wyłącznie metodami przyjaznymi dla środowiska. Nie zdziwiło to nikogo wszak większość ryb z Jeziora Wiktorii trafia na rynki krajów UE. Władze ugandyjskie musiały więc zwrócić się o ekspertyzę do niezależnego Urzędu Ochrony Środowiska „Nema”, którego pracownicy zasięgnęli między innymi opinii rybaków. Wyniki analiz podzieliły społeczeństwo Ugandy, „Nema „ doszła bowiem do wniosku, że hiacynta wodnego należy tępić ręcznie, mechanicznie i biologicznie, jednak atak chemiczny powiększy tylko rozmiary katastrofy. Wielu funkcjonariuszy państwowych protestowało. W kraju podniosły się głosy, że zastosowaniem pestycydów zainteresowane są pewne firmy powiązane z rządem, które sprowadziły już z zagranicy znaczne ilości pestycydów i teraz za wszelką cenę chcą się ich pozbyć. Na razie tylko niewielkie ilości środków chemicznych trafiły do jeziora. Władze w Kampali nie zrezygnowały jednak z przeprowadzenia „zmasowanego uderzenia”, jeżeli zawiodą inne środki. Jeśli nawet chemikalia doszczętnie wypalą zielony dywan będzie to tylko tymczasowe zwycięstwo. Rzeka Kargera codziennie niesie do Jeziora Wiktorii 1,5 hektarowy całun hiacynta wodnego. Nie pomogły rozciągnięte w poprzek jej koryta sieci, te same, w które przed kilkoma latu zaplątały się płynące z nurtem ciała zmasakrowanych przez Hutu rwandyjskich Tutsi.

By zapobiec dalszemu wymieraniu gatunków pilegnic z Jeziora Wiktorii nieodzowne jest podjęcie wielu kroków. Przede wszystkim należałoby zwiększyć populacje gatunkowe tych gatunków, które przetrwały w jednym, ograniczonym miejscu i stąd na skutek jakiegoś nie przewidzianego wydarzenia (np. wytrysku ubogiej w tlen wody czy rybołóstwo przy pomocy trucizny ) łatwo mogą ulec całkowitej zagładzie. W tym celu Międzynarodowa Unia dla Zachowania Przyrody i Zasobów Naturalnych przygotowuje program hodowli zachowawczej ryb pielęgnicowatych z Jeziora Wiktorii. Na przełomie lutego i marca 1995 roku udało się ze szczątkowych populacji jednego rybojada, dwóch pedofagów oraz Haplochromis ( Paralabidochromis) chilotes pobrać po 10 osobników dla celów rozrodczych. Od wszystkich uzyskano liczne potomstwo. Zabiegi takie nie pomogą jednak utrzymać naturalnych zespołów ryb. By podjąć efektywne działania, mające na celu utrzymanie różnorodności gatunkowej w Jeziorze Wiktorii należałoby wcześniej wyjaśnić drogą badań w terenie skomplikowane mechanizmy będące przyczyną ich wymierania. Obok mechanizmów środowiskowych, rządzących dystrybucją miejsca i żywności, równie istotne są także te, które dotyczą izolacji gatunków w procesie rozmnażania. Gatunki z rodzaju Haplochromis są ze sobą tak blisko spokrewnione, że nawet morfologicznie zupełnie odmienne, np. żyjące w otwartej toni planktonojady i bytujące w strefie dennej ślimakożercy, w akwariach z łatwością się krzyżują. Przypuszczalnie w przyrodzie od czasu do czasu zachodzi hybrydyzacja. Jednakże gdyby zdarzyło się to regularnie gatunki te nie mogły by kooegzystować. W przyrodzie istnieją zatem mechanizmy, które krzyżowaniu takiemu zapobiegają. Mechanizmy te jak dotąd nie zostały jeszcze poznane. Należało by również wyjaśnić czy różne odmiany barwne należą do tego samego gatunku, czy też stanowią gatunki samodzielne. Jak długo wiedza nasza na ten temat nie będzie ugruntowana nie będzie można przeprowadzić sensownej inwentaryzacji omawianych pielęgnic, ani sporządzić map rozmieszczenia poszczególnych gatunków . one przecież stanowią podstawę planowania i realizacji zabiegów związanych z ochroną przyrody. Więc czy Jezioro Wiktorii uda się uratować ? „ Nawet jeśli uda się opanować plagę hiacynta wodnego na jego miejsce pojawią się inne chwasty” mówi Geoffrey Howard z organizacji ekologicznej World Conservation Union.

Mgr inż. Łukasz Mirczak

Częstochowa